— Przywykliśmy do tego, że jest Pan autorem komedii. A tymczasem szykuje Pan prawdziwy kryminał.
— Film kryminalny jest najbliższy komedii, przynajmniej pod względem warsztatu. I komedia, i kryminał wymagają wyjątkowej precyzji. Wystarcz y jeden błąd, narracyjny czy dramaturgiczny, a przepada sens nie tylko sceny, ale i całego utworu. Kryminał ze swoimi konwencjami i rozwiązaniami dramaturgicznymi to świetna szkoła filmowego warsztatu.
— Szkoła warsztatu – przy takim dorobku? Od pamiętnego debiutu – „Ewa chce spać” – zrealizował Pan siedem filmów.
— Trzeba dodać, że w ciągu osiemnastu lat. Między jednym a drugim filmem są kilkuletnie przerwy, a kino przecież szybko posuwa się naprzód. Nic dziwnego, iż przy każdym nowym filmie wydaje mi się, że debiutuję, uczę się nowych rzeczy, gonię tych, którzy mnie wyprzedzili. Nie zamierzam rezygnować z komedii. Mam już gotowy scenariusz „Zupy na gwoździu”, w którym staram się krytycznie spojrzeć na filmowców, na środowiskowe mity, na samego siebie i swoją twórczość. A pretekstem fabularnym tej komedii będą kulisy powstawania filmu.
— Wróćmy do „Cichej nocy”. Akcja wiąże się z polowaniem na nieuchwytnego wampira. Tytuł, w zestawieniu z na serio potraktowanym tematem, jest przykładem czarnego humoru...
— Tytuł zostanie zmieniony, gdyż tak nazywał się zrealizowany kilka lat temu telewizyjny film Marka Piestraka. Ale swoją drogą, może rzeczywiście mam predylekcję do czarnego humoru.
— „Cicha noc” jest kryminałem o wyraźnym ubarwieniu psychologicznym.
— Bo to mnie najbardziej interesuje w kryminale. Zakamarki ludzkiej świadomości, zależności międzyludzkie, odporność charakterów. Pewne pomysły i sytuacje zaczerpnąłem z poczytnej i w Polsce powieści czeskiego pisarza Ladislava Fuchsa „Radca Heumann prowadzi śledztwo”. Nie jest to jednak adaptacja. Akcja powieści rozgrywa się współcześnie na Zachodzie w bliżej nieokreślonym mieście niemieckiego obszaru językowego, a więc w Austrii, Szwajcarii lub RFN. Bohater, wysoki urzędnik aparatu sprawiedliwości, kieruje akcją policji usiłującej schwytać niebezpiecznego mordercę dzieci. Ale czeskiego pisarza nie interesuje śledztwo, zagadka kryminalna, lecz stosunki między radcą Heumannem i jego synem, które są tak napięte, iż syn robi wszystko, żeby zniszczyć moralnie i psychicznie ojca. Ten motyw najbardziej mnie zaintrygował. Postanowiłem akcję przenieść w polskie realia. Wybrałem jedno z miast na Pomorzu. Rzecz rozgrywa się w grudniu 1923 roku. Nieprzypadkowo: w roku 1923 w całym kraju panowała naprężona atmosfera, z dnia na dzień rosła inflacja, szerzył się bandytyzm. W takiej sytuacji wiadomość o grasującym wampirze potęguje napięcie.
Wprawdzie kryminalny wątek wampira jest fikcyjny, lecz przy jego opracowaniu wykorzystałem głośne sprawy dusicieli z Bostonu i Dusseldorfu, a także niedawną sprawę Zdzisława Marchwickiego. Wobec zbrodni popełnionych bez racjonalnych motywów, najczęściej na przypadkowych ofiarach, nawet najlepsza policja jest bezsilna. Musi czekać na kolejne zbrodnie, na to, że morderca popełni błąd. Na tym polega dramat ludzi prowadzących śledztwo w takich sprawach: są bezsilni. Ale ludność czuje się zagrożona, opinia publiczna domaga się natychmiastowego ujęcia mordercy. Nacisk na policję jest ogromny. W takiej sytuacji znajduje się mój bohater, komisarz Herman.
— Śledztwo to jeden wątek, drugi to konflikt między komisarzem a jego synem, który doprowadza aż do tragedii.
— Komisarz - choć jest Polakiem — jest typowym wytworem pruskiej mentalności, niemieckiej kultury, podporządkowanej zasadom prawa, porządku i autorytetu. Jest doskonałym policjantem nie tylko na służbie, ale również w domu. Podobne metody stosuje wobec najbliższych. Przed laty nie wytrzymała tego żona - popełniła samobójstwo. Równie apodyktycznie wychowuje syna. Wrażliwy, pełen fantastycznych pomysłów chłopiec: poszukuje ciepła, przyjaźni. Ojciec nie tylko go nie rozumie, ale sprzeciwia się przyjaźni z kolegą; w konsekwencji chłopak zaczyna dążyć za wszelką cenę do zniszczenia, skompromitowania ojca. Może porażka go odmieni. Nie chciałbym, ze zrozumiałych względów, zdradzać puenty filmu.
— Wyprawy polskiego kina w lata dwudzieste nie zawsze odnoszą sukces u publiczności. Nieprzypadkowo zadaję to pytanie, gdyż na ogół Pana filmy były kasowymi przebojami.
— Każdy film to ryzyko. W polskiej kinematografii pewniakami - jeśli chodzi o publiczność - są tylko widowiskowe ekranizacje klasyki. W „Cichej nocy” spróbuję zainteresować publiczność w różny sposób. Sensacyjna intryga kryminalna, szybka akcja, egzotyka świata sprzed pięćdziesięciu lat. Dlatego też potęguję atmosferę niepokoju i zagrożenia. Wybieram miejsca i sytuacje interesujące, kanały, barki, przystań żeglarską, stare marynarskie knajpy.
— Kto występuje w filmie?
— Komisarza Hermana gra Tomasz Zaliwski, a jego syna Wiktora - Piotr Łysak. W filmie zobaczymy jeszcze Henryka Bistę, Bolesława Smelę, Halinę Kowalską, Czesława Jaroszyńskiego i Jerzego Obłamskiego. Zdjęcia realizujemy w Warszawie (przede wszystkim wnętrza i niektóre plenery) oraz w Toruniu, Grudziądzu i Bydgoszczy. Operatorem jest Jerzy Stawicki, scenografię projektuje Teresa Barska, kostiumy Barbara Ptak, a produkcją kieruje Tadeusz Urbanowicz.