Jerzy Sądecki: W festiwalowych, kuluarach mówi się o szansach pana filmu na nagrodę.
Jerzy Stuhr: Rzeczywiście, pojawiły się takie głosy. Ale ja już na wielu festiwalach miałem dobre notowania. Jestem więc przyzwyczajony do różnych niespodzianek.
Także do tak świetnego przyjęcia jak w Karłowych Warach?
Było to dla mnie wielkie święto, ponieważ na festiwalu wyświetlono aż trzy moje filmy: „Tydzień z życia mężczyzny”, zakwalifikowany do konkursu włoski film „Życie innych”, w którym gram główną rolę, no i „Duże zwierzę”. Miało ono silną reklamę - jako film według scenariusza Krzysztofa Kieślowskiego i jako światowa prapremiera. Napięcie było ogromne. Aż mnie przerażało, że tak duże są oczekiwania.
I..?
Film został przyjęty rewelacyjne. Wyróżnił się swoją innością, niezależnością od mód i trendów filmowych. To okazało się jego atutem. Problematyka nietolerancji nie jest bowiem czymś nowym, wiele filmów zajmowało się już tym tematem. Szokujące wrażenie zrobiła jednak forma, w jakiej to zostało teraz pokazane. Miałem też bardzo dobre notowania u festiwalowych widzów. W plebiscycie publiczności „Duże zwierzę” jest w tej chwili na drugim miejscu pośród wszystkich pokazywanych filmów, także tych pozakonkursowych, a było ich ponad dwieście.
Z festiwalu dochodzą głosy, że był pan w centrum zainteresowania.
Udzieliłem około pięćdziesięciu wywiadów! Siedziałem od rana do wieczora i rozmawiałem. Cóż, taka jest moja rola przy promowaniu filmu. Otrzymałem też kilka poważnych zaproszeń na festiwale międzynarodowe, w tym do Montrealu i Chicago. Tak więc życie międzynarodowe tego filmu już się zaczęło.
Duże zwierzę, czyli wielbłąd, nie wystąpiło jednak u pana boku w Karłowych Warach.
Niestety, nie było go. Ale obiecują mi, że wielbłąd pojawi się na polskiej premierze 25 sierpnia.