Pomoc potrzebującym nie powinna polegać na załatwianiu ich potrzeb, ale na stwarzaniu im możliwości działania. Podstawowa zasada myśli społecznikowskiej, sformułowana jeszcze w czasach pozytywistycznych, brzmi ciągłe nazbyt idealistycznie, by traktować ją serio. Jednak są ludzie gotowi odrzucić utopijność tej reguły. Należy do nich pani Barbara Moroz z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Świdnicy, w województwie lubuskim.
Z jej inicjatywy zamiast dzielić skromne środki na zapomogi i zasiłki, tamtejszych potrzebujących obdarowuje się żywym inwentarzem - gęsiami, kozami czy tucznikami, zwierzętami doświadczalnymi z Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Jakiś czas temu o akcji obdarowywania kozami i świniami wietnamskimi było głośno, do Świdnicy zjechali się dziennikarze z całego kraju, śmiechu i ironizowania było co niemiara. No bo co może koza?
W Polsce koza ciągle jest synonimem biedy. Nie docenia się jej możliwości, by nie powiedzieć - uniwersalności. Niewielkie, ruchliwe i mało wymagające zwierzę ma być może zabawny wygląd, ale towarzyszy człowiekowi od ponad 6.5 tys. lat. Hodowana na całym świecie - dla mięsa, mleka, skóry i wełny (angora) - koza ma własny kontekst kulturowy, zmieniający się zresztą z upływem czasu. Mówi się wprawdzie, że koza bywa zwierzęciem głupim, upartym i narowistym, niegdyś związanym z grzechem i diabłem, ale jednocześnie trzeba przypomnieć, że to właśnie koza Amaltea opiekowała się małym Zeusem na Krecie i to jej złamany róg stał się rogiem obfitości. Dziś natomiast koza jest synonimem jeśli nie zdrowia, to przynajmniej zdrowej żywności.
„Ballada o kozie” Bartka Konopki i Piotra Rosołowskiego bierze punkt wyjścia z reportaży sprzed paru lat. Twórcy przyznają, że na początku zaintrygowała ich podkreślana w tamtych informacjach absurdalność sytuacji. Absurdalność - jak się miało okazać - pozorna. Pojechali do Świdnicy, poznali przesłanie pani Moroz, porozmawiali z ludźmi. I dowiedzieli się, że pytanie „co może koza?” wcale nie musi być retoryczne. Trzeba tylko lepiej tych ludzi poznać.
Dlatego młodzi filmowcy postanowili poprowadzić swoją wersję zdarzeń z punktu widzenia…kozy. Przyjeżdżają kozy z Wrocławia na wieś i trafiają do różnych domów, do ludzi biednych, a może tylko przytłoczonych swą sytuacją. W domu Brauna koza Sabina przejmuje zwyczaje i luźny styl bycia swego pana - lekkoducha o wrażliwej duszy, poety i barda: tytułowa ballada o kozie wyjdzie spod jego pióra. W leśniczówce siwego Ryśka, mężczyzny po 25-letnim wyroku, koza Balbina długo miejsca nie zagrzeje, ucieknie już pierwszego dnia. Ale kiedy po paru dniach wróci, wraz z nią powróci radość i chęć do życia: po ośmiu latach mieszkania bez prądu i wody na podwórku stanie ręczna pompa. Koza Zuzanna trafia do rodziny niedosłyszącego Damiana, staje się jeszcze jednym członkiem rodziny, wraz z młodszym bratem Damiana i suką Kają, no i małym koźlątkiem, które wkrótce wyda na świat. Z kolei Chlipcia trafia pod opiekę 10-letniej Moniki z wielodzietnej rodziny, z miejsca zajmując naczelne miejsce w marzeniach dziewczynki.
Jedna wieś, tak samo dla wszystkich upływający czas, cztery rodziny ze swoimi codziennymi problemami. „Ballada o kozie” mogła być jeszcze jednym filmem o polskiej biedzie, na którą nikt nie zna lekarstwa. Przeciwnie - jest pełną optymizmu opowieścią o tym, że można wyzwolić się z marazmu, zapomnieć o niepowodzeniach, nabrać nowej energii do życia. Dawno nie widziałem filmu tak słonecznego - nawet kiedy na ekranie pada deszcz - i pełnego ciepła, tak pogodnego. Dzięki kozie? Jasne, że tak. Doświadczalne kozy, zamiast iść na rzeź, podsunięte świdnickim rodzinom stały się katalizatorami szeregu działań pozytywnych: już samą swą obecnością łagodzą obyczaje, wprowadzają ład i harmonię w domu i w życiu rodzinnym, przynoszą nadzieję, zachęcają do budowania. Dają - spełniając ciche marzenie pani Moroz - nowy początek. A przy okazji inspirują dwóch młodych filmowców do sprawdzenia swoich możliwości w kreowaniu rzeczywistości, w tworzeniu kina z pogranicza fabularnej docudramy i czystego dokumentu. Przecież dla Konopki i Rosołowskiego „Ballada o kozie” również jest nowym początkiem- pierwszym - tak wyraźnie zaznaczonym, wszak nagrodzonym w konkursie Planete – krokiem w stronę własnego kina. Kina mającego dawać nadzieję i pomagać ludziom. Koza może naprawdę wiele.
Ballada o kozie
Reżyseria Bartek Konopka.
Scenariusz Bartek Konopka, Piotr Rosołowski.
Zdjęcia Piotr Rosołowski.
Muzyka Wojciech Waglewski, Piotr Braun.
Opieka artystyczna Mistrzowska Szkoła Reżyserii Andrzeja Wajdy.
Produkcja Maciej Skalski – MS Film - Planete.
Niemcy–Polska 2004
Czas 50 min