Mieć wielbłąda
W filmie Jerzego Stuhra jest taka delikatna, ocierająca się o pastisz, strona świadomego nawiązania do klimatu Polski lat 60., trochę do ówczesnego tempa życia, trochę do ówczesnej sztuki, jest tu coś z wczesnych jednoaktówek Mrożka, coś z nastroju naszego kina obyczajowego tamtego czasu.