Scena rozgrywa się w obozowej kuchni. Praca w komandzie kucharzy daje bohaterowi uprzywilejowaną pozycję w obozie. Dzięki niej Tadeusz ma dostęp do żywności. Kiedy po raz pierwszy pojawia się w białym fartuchu w kuchni, kapo daje mu szkolenie dotyczące obierania ziemniaków. Z pietyzmem, hiperpoprawnie wymawia każde słowo, szczególnie akcentując wyrazy „nożyk” i „kartofel”. Bohater, zachowując bezmyślny wyraz twarzy, wysłuchuje instrukcji. Kolejne ujęcie rozpoczyna się od detalu ziemniaków. To one przykuwają uwagę głodnego Bławatka. Portretowe ujęcie en face ukazuje twarz bohatera, który rozgląda się nerwowo na boki i przekonuje, że jest pilnowany. Szuka jednak okazji, by się najeść. Wymiana spojrzeń z nowym kolegą potwierdza, że za moment Bławatek porwie się na górę obierzyn. Bohater wstaje od stołu i zaczyna typowym obozowym truchtem, ze ściśniętymi kolanami przemieszać się w stronę śmietnika. Kolega z komanda wie już, co czeka Tadeusza. Mężczyzna szybko napycha kieszenie, wkłada do ust garść obierzyn i w pośpiechu wraca na miejsce. Jego zachowanie nie mogło jednak zostać niezauważone. Więźniowie inwigilowani są nieustannie. Nim jednak Bławatka spotka kara, kamera na moment pokaże błogi wyraz jego twarzy. Nadzorca nie od razu przystępuje do jej wymierzenia. Najpierw tonem nauczyciela, znów cedząc słowa wypowiada zdanie o zachłanności ludzkiej. Nazywa przy tym Tadeusza bydlakiem i zasranym brudasem. Dla kapo podstawowym przejawem człowieczeństwa jest bowiem zachowanie porządku i czystości, dlatego po uderzeniu Bławatka pieczołowicie wyciera ręce.
Scena ta pełna jest typowego dla Kornblumenblau czarnego humoru. Groteska rodzi się w niej ze zderzenia instrukcji na temat błahej czynności obierania ziemniaków z mentorskim tonem, z przesadnym wypowiadaniem każdej zgłoski. Zarówno gra Marka Chodorowskiego jako kapo, jak i Adama Kamienia jako Tadeusza jest przerysowana, gesty zbyt mocno akcentowane. Dzięki temu świat przedstawiony staje się sztuczny, a sposób jego ujęcia daleki od realistycznego. Podkreśleniu owej sztuczności służy również charakter przestrzeni. Kuchnia oświetlona jest mocnym, białym światłem, kafle na ścianach rażą blaskiem. Z warstwy dźwięku wydobyte zostają odgłosy obierania, wylewania obierzyn i plusk wody. Więźniowie nie rozmawiają. Nie próbują nawet szeptać. Panuje cisza, w której wspomniane dźwięki wydają się szczególnie głośne. W Auschwitz Wosiewicza wszystko jest idealnie czyste i uporządkowane. Obraz obozu daleki jest od rozpowszechnionych sposobów przedstawiania, odległy również od ujęć zawartych we wspomnieniach więźniów. Reżyser wydobywa jego cechy znaczące. Kapo za swą skłonnością do porządku staje się karykaturą hitlerowskiego myślenia o rzeczywistości społecznej. W kuchni zaprowadza osobliwie pojmowany ład, jaki panuje w całym obozie, w totalitarnym państwie, i który wkrótce, jak marzą jego „luminarze”, zapanuje na świecie. Banalna czynność obierania kartofli staje się częścią totalitarnej machiny.
Kornblumenblau